2013.05.06 | Michał Macierzyński

Komórka nie zastąpi jeszcze kart lojalnościowych?

Technologia i nowinki

Ostatnio na mojej komórce zagościły aplikacje, które pomagają zgromadzić w jednym miejscu wszystkie karty lojalnościowe, które do tej pory zalegały mi po portfelu, szufladzie, schowkach w samochodzie i sam nie wiem, gdzie jeszcze. Tak jak statystyczny Polak uczestniczę w wielu programach lojalnościowych. Tak, mam świadomość, że większość z nich jest tak ustawiona, że jakąś w miarę cenną nagrodę otrzymam po 100 latach lub ewentualnie po wydaniu kilkuset tysięcy złotych. Z drugiej jednak strony mogę wskazać te kilka, gdzie coś ciekawego udało się za zgromadzone punkty otrzymać. Jak zwykle trzeba być „smart”, czyli korzystać z promocji punktowych, etc. Swoją drogą w PKO Banku Polskim mamy kartę kredytową Vitay – można pod nią podłączyć dowolną kartę tego programu. Ja na przykład nabijam punkty teściowi.

Mnogość programów lojalnościowych sprawia, że w wielu przypadkach karty nie mam przy sobie, kiedy akurat jest potrzebna. Przy zakupach spożywczych można sobie często poradzić zabierając minikarty – zajmują mniej miejsca w portfelu. Jednak w przypadku wielu innych kart, które potrzebne są od przypadku, do przypadku, niestety tak łatwo już nie jest. Dobrze, jeśli sklep potrafi odszukać nas po danych, czy jak to robi Ikea wydrukować tymczasową kartę (tyle, że drukarki mają tę tendencję, że często nie działają…). Zazwyczaj jednak brak karty oznacza brak możliwości naliczenia sobie punktów. Następuje frustracja, silne postanowienie, że następnym razem będę pamiętał, żeby wciąć kartę ze sobą i… i tak w kółko.

Rozwiązaniem tego jakże frapującego problemu wydają się aplikacje mobilne. Wprowadzamy ręcznie, a jeszcze lepiej skanujemy aparatem w telefonie kartę, przenosimy kod kreskowy wprost do aplikacji i kartę zawsze mamy przy sobie. Wydaje się to idealnym rozwiązaniem. Praktyka jednak… skrzeczy. 

Zachwycony nowym pomysłem wskanowałem karty, które normalnie noszę w portfelu. Niestety już pierwsze użycie okazało się nieudane. Skaner nie potrafił sczytać kodu, tak pięknie prezentującego się na ekranie mojej komórki. Niestety w Tesco nie użyjemy żadnej z licznych aplikacji. Tak samo w Rossmanie… W innych miejscach jakoś nie mam już ochoty sprawdzać…

Dlaczego wczytanie do komórki nie działa? Cóż, jak się dowiedziałem od autorów jednej z aplikacji, problemem są czytniki stosowane do skanowania towarów. Te laserowe po prostu prześwietlają komórkę i są „ślepe” na pokazywany kod. Dopiero droższe czytniki diodowe mogą w tym przypadku pomóc. Problem w tym, że wymiana dotychczasowego „parku maszynowego” to ponoć perspektywa 2-3 lat. Co oznacza, że przez ten czas w najpopularniejszych (bo największych) punktach handlowych z komórką nie poszalejemy… Nie wygląda to zatem najlepiej. Zwłaszcza, że właściciele takich programów niekoniecznie lubią, gdy dane ich klientów wędrują w jakieś inne miejsce… Teoretycznie to tylko numer karty i nic więcej. Ale z drugiej strony można sobie ławo policzyć jaka karta, jak często i gdzie była używana. To już konkretne dane, które można przekazywać konkurencji – po to, żeby klientowi zaprezentować jakiś rabat na najbliższe zakupy.

Oczywiście taka „big data” to jeszcze pieśń przyszłości, bo najpierw potrzeba zdobyć masę krytyczną klientów, ale wiadomo, że każdy woli trzymać dane swojego klienta jak najbliżej siebie. Podobnie jak w płatnościach mobilnych, również na tym rynku toczy się walka o standard. Z jednej strony mamy agregatorów różnych programów lojalnościowych, z drugiej dużych graczy, którzy równie dobrze mogą stworzyć swoją appkę, nie oglądając się na nikogo. Gdzieś tam jest jeszcze brak standardu w tradycyjnym świecie – z jednej strony są to kody paskowe, z drugiej paski magnetyczne, a czasami jeszcze pieczątki. Istniejące aplikacje rdzą sobie z tym doskonale, ale… praktyka pokazuje, że to nie do końca działa. Tradycyjnych pieczątek nie da się też wbić na komórkę (trzeba korzystać ze specjalnej aplikacji). Nie zadziała na niej również karta z paskiem magnetycznym (o ile nie dołączymy dodatkowej nakładki jak w Square)…

No cóż. Tak jak w płatnościach mobilnych, tak również w programach lojalnościowych technologia jest często barierą. Również tutaj czekamy na standard. Pytanie tylko, czy będzie to standard technologiczny, czy rozwiązanie jednej – dwóch firm. Mówiąc prościej – czy zamiast w portfelu mieć kilkanaście kart, będziemy mieć w telefonie kilkanaście różnych aplikacji? Czy też tę jedną, jedyną agregującą wszystkie pozostałe? Taki portfel Microsoftu, Googla czy Apple? W świecie rzeczywistym nie dorobiliśmy się jak dotąd jednej karty obsługującej wszystkie programy. Podobnie pewnie będzie też w świecie mobile, chociaż kto wie?