2011.08.16 | Michał Macierzyński

Bankowość mobilna - a może HTML5?

Innowacje w bankowości

Jaka jest przyszłość bankowości mobilnej? Trudno powiedzieć, bo właśnie tworzy się ona na naszych oczach. Kolejne banki udostępniają swoim klientom aplikacje, temat jest bardzo gorący. Odpowiedzi na najważniejsze pytanie – czyli standard, wciąż brak. W tym momencie bankowość mobilna (nie mam na myśli płatności mobilnych) opiera się na trzech filarach – wersji lite serwisu transakcyjnego, aplikacji i najważniejszych, a mimo wszystko niedocenianych SMSach. Kombinacja tych trzech czynników wygląda różnie w różnych bankach, jednak większość bankowców i analityków stwierdza, że przyszłość leży w aplikacjach, instalowanych w telefonie. Może się jednak okazać, że te wszystkie przewidywania zmieni język HTML5!

Jakie zalety ma aplikacja? Jest bezpieczna, szybka, dostosowana do telefonu, łatwa w użyciu, etc. Wady? Wymaga nieco większej wiedzy od użytkownika przy instalacji i aktywacji, trzeba ją reinstalować przy wprowadzaniu nowości, dużo waży, no i najważniejsze – z punktu widzenia banku – trudno tutaj o jeden standard – przy takiej masie różnych telefonów, systemów operacyjnych i wersji oprogramowania, bank albo zamienia się w firmę deweloperską, albo wydaje krocie na uaktualnienia. A warto tutaj podkreślić, że dochodowość tego kanału, poza kwestiami wizerunkowymi, jest mała, jeśli nie żadna.

Bankowi pieniędzy od częstszego logowania się do systemu nie przybędzie, a koszty wdrożenia, rozwoju i utrzymania dodatkowego kanału, nie są małe. Być może z tego względu instytucje finansowe podchodzą dość wstrzemięźliwie do „rewolucji” – inaczej niż media, dostawcy i firmy doradcze. Rewolucja mCommerce będzie musiała poczekać, albo znaleźć innego sponsora niż sektor finansowy. A pamiętajmy, że to głównie on był przyczyną potęgi eCommerce. Bez płatności internetowych i przekonania do bezpieczeństwa internetu, rewolucja w elektronicznym handlu z całą pewnością nastąpiłaby znacznie wolniej.

Dlaczego banki wdrażają kanał mobilny, mimo że trudno tutaj o konkretne zyski? Przede wszystkim dlatego, że nikt nie chce popełnić błędu z początku XXI wieku – czyli ociągania się z wejściem w bankowość internetową. Koszty wdrożenia tego kanału są też nieporównywalnie niższe, ponieważ nie trzeba wymieniać czy modyfikować systemów centralnych banku. Chociaż w tym momencie z bankowości mobilnej korzysta ok. 3% klientów (na granicy błędu statystycznego), to każda instytucja chce trzymać rękę na pulsie – zwłaszcza, że jako temat medialny, działa on na wizerunek. Może też być w połączeniu z innymi czynnikami elementem tworzenia przewagi konkurencyjnej. Co prawda prowadzi on do procesu utowarowienia usługi, jaką jest prowadzenie rachunku bankowego, ale to po prostu wymóg czasu. Wątpliwości zaczynają się na etapie długoterminowej strategii – skoro nie ma pewności, banki dostosowują się do bieżących trendów. Nie pociąga to za sobą dużego ryzyka, że wejście się w ślepą uliczkę. Chociaż aplikacje są traktowane jako przyszłość, to równie dobrze rozwój technologii może sprawić, że będzie to droga do nikąd. Tak było z WAPem, tak było z STK, tak było z aplikacjami Java.

Chociaż aplikacje mają swoje zalety, to właśnie ogromne trudności deweloperskie sprawiają, że banki jeśli już je oferują, to robią to najczęściej na iPhona i ewentualnie na telefony z systemem Android. To użytkownicy tych smartfonów najczęściej korzystają z mobilnego internetu, a zatem należą do grupy pionierów, czyli najwcześniejszych nabywców. Co ciekawe badania pokazują, że w Polsce z bankowości mobilnej korzysta właśnie grupa klientów, która jak raz mieści się w tej definicji. Teraz powinien zatem przyjść czas na wczesnych naśladowców, szybko akceptujących nowości. Patrząc na polski rynek można powiedzieć jedno – przekroczyliśmy masę krytyczną jeśli chodzi o dostępność, bo z bankowości mobilnej (wersja lite lub aplikacja) może skorzystać już 75% klientów wszystkich banków, czyli ponad 17 milionów właścicieli bankowych RORów. Można zatem powiedzieć, że to nie problem dostępności jest największym wyzwaniem.

Jeśli rozbić te 17 milionów potencjalnych użytkowników, to okaże się, że zdecydowana większość może korzystać przede wszystkim z bankowości w wersji lite. Jeśli bowiem bank oferuje na przykład tylko aplikację mobilną, to oczywiście liczba chętnych zaraz spadnie, bo przecież iPhone nie jest najpowszechniejszym w użyciu telefonem. Co innego z wersją lite, która jest dostępna właściwie z każdego telefonu, w którym można włączyć mobilny internet. Jeśli zatem chcemy iść w powszechność, to w tym momencie umożliwia ją właśnie wersja lite…

Rozwój telefonów komórkowych, lepsza dostępność szybszego internetu sprawia, że bankowość mobilna w wersji lite prezentuje się znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Jest szybsza, bezpieczniejsza i łatwiejsza w użyciu – nie trzeba nic ściągać, instalować, aktywować. Wystarczy wejść na mobilną stronę swojego banku i… już. Do logowania najczęściej bowiem wykorzystuje się ten sam login i hasło co do internetowej wersji systemu transakcyjnego. I to jest właśnie zaleta, zwłaszcza jeśli chcemy tylko sprawdzić saldo i historię. To właśnie to pokazuje, że wyścig pomiędzy aplikacjami a wersją lite, wcale nie jest przesądzony. Oczywiście wszyscy patrzą na rynek w USA, ale nie trzeba nikomu przypominać, że w wielu kwestiach nasze rozwiązania technologiczne odbiegają od tego, co przyjęło się w USA. Chociażby dlatego, że wykorzystaliśmy nasze zapóźnienie i mogliśmy zastosować nowsze rozwiązania.

Czy tak właśnie może być z HTML5 wykorzystywanym w bankowości mobilnej? Na Zachodzie już teraz mówi się o tym, że ten wciąż rozwijany język będzie prawdziwą rewolucją w tworzeniu jednolitego standardu w bankowości mobilnej. Umożliwi pisanie jednej aplikacji na różne platformy. Na czym może ta rewolucja polegać?

Szybki rozwój smartfonów i internetu sprawia, że bariera obliczeniowa i wielkość pobieranych danych nie jest czymś nie do przeskoczenia. Może się zatem okazać, że serwisy lite nie będą niczym odbiegały od „grubych” i instalowanych na komórce aplikacji.

Innym kierunkiem mogą być aplikacje hybrydowe, czyli aplikacje na różne systemy, które wciąż można ściągąć i zainstalować w standardowy sposób, ale działające na jednym silniku. Taka hybryda miałaby zalety zwykłych aplikacji (szybka, łatwa w obsłudze, dostosowana do konkretnego systemu, a nawet telefonu) oraz stron lite – łatwo i szybko zarządanych po stronie banku, niewidocznego dla klienta wprowadzania modyfikacji i zmian.

Czy taki kierunek rozwoju kanału mobilnego jest potencjalnie możliwy? Myślę, że tak i jest to kwestia najbliższych 2-3 lat. Jeden uniwersalny standard tworzenia aplikacji radykalnie zmniejszyłby ryzyko wejścia w ślepą uliczkę, jaką był chociażby WAP lub home banking. A czy wersja lite rzeczywiście musi mieć duże ograniczenia? Przykład rozwiązania, jakie zastosowaliśmy w Inteligo do wyszukiwania bankomatów, pokazuje że wcale tak nie jest. A swoją drogą. Również bankowość mobilna PKO Banku Polskiego uzyskała nowe funkcjonalności. Żeby zobaczyć jakie - wystarczy wejść z komórki na https://m.ipko.pl. Do czego oczywiście zachęcam, nie tylko naszych klientów :)

html5 001.pnghtml5 002.png