2011.10.28 | Michał Macierzyński

Płatności mobilne – od pojazdu z napędem parowym do aut elektrycznych

Innowacje w bankowości

Bankowość mobilna to również, a może przede wszystkim płatności mobilne. O ile bowiem sam dostęp do konta przez komórkę raczej wielkim przełomem dla rynku nie jest, to już możliwość płacenia komórką, budzi wiele emocji. Dodajmy, emocji dość skrajnych.

Z jednej strony mamy entuzjastów, którzy wieszczą koniec nie tylko kart płatniczych, ale i gotówki. Z drugiej zaś ogromna rzesza malkontentów (realistów?), którzy wskazują na trudności w umasowieniu takich płatności, a przede wszystkim słaby model biznesowy. Przy niskiej i malejącej opłacie interchange, nawet wyeliminowanie pośredników dużo nie zmieni. Ktoś musiałby ponieść koszty edukacji rynku, rozbudowy infrastruktury (przekonać sklepikarzy do korzystania z nowego sposobu płatności), promocji, etc. Kto? Może banki, może telekomy, może duże firmy, takie jak Google, Amazon, Facebook, które tworząc swój ekosystem zwiększają szansę komercyjnego zaistnienia płatności mobilnych.

Ktokolwiek będzie chciał mocniej zaznaczyć swoją pozycję na tym rynku, stanie przed pewnym problemem, którego na ten moment nie da się przeskoczyć. I nie chodzi tutaj o interchange, infrastrukturę, etc. Chodzi o ograniczenia, wynikające z samego nośnika, jakim jest aparat telefoniczny.

Jak długo „wytrzymuje” bateria nowoczesnego telefonu? Jeśli jest on używany dość intensywnie, często problemem jest dotrwanie do końca dnia. O ile np. mój BlackBerry dzielnie znosi nawet kilka dni, to już iPhone potrafi paść około południa. Nie da się ukryć. Zasilanie to największa bolączka współczesnych telefonów komórkowych. Gdzie te czasy Nokii, które trzymały tydzień i dłużej (tak, tak kiedyś było!). Duży i kolorowy ekran, atrakcyjna grafika, Wi-Fi lub szybki internet – to wszystko potrzebuje energii. Jeśli ktoś zatem w tej sytuacji mówi, że telefon za chwilę zastąpi kartę lub gotówkę, nie biorąc pod uwagę tego banalnego ograniczenia, to po prostu buja głową w obłokach…

Osobiście uważam, że do momentu, kiedy żywotność baterii telefonu nie będzie nam gwarantowała bezproblemowego korzystania z takiej „karty”, to płatności mobilne nie wyjdą poza fazę eksperymentów, małej niszy lub modnego tematu. Warto również zauważyć, że akurat ten czynnik jest całkowicie poza zasięgiem potencjalnych beneficjentów nowego sposobu płatności.

Jeśli porównamy uniwersalność gotówki, czeków, kart płatniczych i płatności mobilnych, to te ostatnie maja najwięcej zalet. Można płacić innym osobom, w tym również na odległość, robić zakupy w sklepie, wypłacić pieniądze z bankomatu, zapłacić w Internecie. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż jeszcze mało kto z nich korzysta, a jeśli telefon przestaje działać, nagle tracimy dostęp do portfela. Niezbyt miła perspektywa… Karta nie ma takich ograniczeń, podobnie jak gotówka – co więcej mając kartę mamy dostęp do gotówki, również za granicą. Jednym słowem entuzjaści znajdą sporo radości, ale nawet oni dla bezpieczeństwa będą nosić przy sobie kartę lub gotówkę. Takich barier się nie przeskoczy.

Oczywiście można mieć nadzieję, że w przyszłości telefony będą działały bez ładowania bardzo długo. Pytanie jednak – kiedy to nastąpi? W tym momencie chyba trudno na to precyzyjnie odpowiedzieć, nie mówiąc o upowszechnieniu takich aparatów. Tak o tym myśląc, stwierdziłem że ma to sporo wspólnego z historią… samochodów.

Jako pierwszy wymienia się eksperymentalny ciągnik artyleryjski Nicolasa Cugnot – pierwszy pojazd mechaniczny o napędzie parowym z 1769 roku. Pojazd osiągał zawrotną prędkość 4 km/h, a żeby go uruchomić trzeba było podpalić ognisko pod kotłem parowym. Z tego powodu zasięg był bardzo mały. Samym pojazdem było trudno sterować, czego dowodem było zderzenie z murem – był to pierwszy znany wypadek samochodowy… Auto, które jest protoplastą obecnych pojazdów zbudował w 1885 roku Carl Friedrich Benz. Początki nie były zachęcające – samochody były głośne, powolne, o ograniczonym zasięgu. Mimo wszystko nic nie mogło powstrzymać postępu, którego efektem są obecne samochody – wygodne, nowoczesne, które na jednym banku paliwa potrafią przejechać kilkaset kilometrów (a nawet znacznie powyżej tysiąca kilometrów). Dotarcie do takiego etapu wymagało jednak sporo czasu. Symptomatyczne jest jednak to, że te nowoczesne, elektryczne samochody, o których również mówi się w kontekście przyszłości, mają ograniczony zasięg i są znacznie droższe od tradycyjnych. I znowu – wszyscy czekają na jakąś rewolucję, która pozwoli im osiągnąć „normalne” osiągi.

Czy podobnie jest ze smartfonami? Jeśli patrzeć tylko poprzez podstawową funkcję – dzwonienie i ewentualnie wysyłanie SMSów – to zapewne tak jest. Im więcej „komputera” w telefonie, tym mniejsza żywotność baterii. To zaś wpływa na wygodę w korzystaniu – nikt przecież nie potraktuje jakiegoś rozwiązania płatniczego jako podstawowe, jeśli nie ma pewności, że może z niego skorzystać w każdej możliwej chwili (obok zasilania, mamy również problem zasięgu sieci, z którym może być problem również w środku dużego miasta). Jest to spore ograniczenie, które będzie wpływało na to, że płatności mobilne nie będą masowe i nie staną się konkurencją ani kart płątniczych, ani tym bardziej gotówki. Jeśli dodać do tego małą wygodę w codziennym użyciu (NFC jest tak samo wygodne jak karta zbliżeniowa, którą również można płacić w sklepie, Internecie, jak również wypłacać pieniądze), a także stosunkowo małe przychody, jakie takie płatności generują (szczególnie, że są promowane do mikropłatności), dojdziemy do wniosku, że póki producenci nie stworzą „super baterii”, to trudno liczyć na komercyjny sukces takich płatności. Czy tak rzeczywiście będzie? Zobaczymy. Rozwój tej branży jest znacznie szybszy niż motoryzacyjnej.  Z drugiej jednak strony pamiętajmy, że protoplastą bankowości internetowej była bankowość domowa (Home lub Office banking). Mimo milionów dolarów pompowanych przez wiele banków, poza sektorem firm ten kierunek rozwoju okazał się całkowitym nieporozumieniem. Dlaczego? Właśnie ze względu na ograniczenia sprzętu, a nie pomysłu. Aplikację trzeba było każdorazowo instalować na komputerze klienta, dotyczyło to również każdej aktualizacji. Z tego powodu była to usługa droga, a przy okazji mało intuicyjna. Dopiero internet i dostęp poprzez uniwersalną przeglądarkę internetową spowodował dynamiczny rozwój bankowości opartej o internet. Podobnie jest z bankowością mobilną, a w szczególności z płatnościami mobilnymi. Mały ekran, wolne i drogie polaczenia internetowe, a w końcu słaba bateria. Czynniki, które hamują rozwój takich płatności, ale nie stanowią o braku zalet koncepcji. To zaś sprawia, że mimo tych wielu ułomności, banki nie powinny zasypiać gruszek w popiele. Nawet jeśli mówimy o niszy, to chodzi również o zdobywanie doświadczenia. A ono uczy, że rozwój może być na tyle gwałtowny, że maruderzy mogą już nie dogonić liderów. Nawet jeśli teraz nie ma lokalnego czy międzynarodowego standardu, to trzeba pamiętać, że podobnie było i jest na rynku kart płatniczych. No i najważniejsze. Karty, mimo swoich niezaprzeczalnych zalet, nie wyparły nigdzie gotówki. Stąd też wniosek, że płatności mobilne również tego nie dokonają w jakiejś dającej się czasowo określić perspektywie. Mają jednak na tyle dużo zalet, że nie wolno się przed nimi zamykać. A że klienci nie chcą i nie czują potrzeby? No cóż. Wszystko co nowe budzi zazwyczaj niechęć. Zapewne jednak młode pokolenie nie będzie miało takich obiekcji. Zgrabnie ujął tę sytuację S. Mrożek - „Jutro to dziś, tyle że jutro”. I nie wolno o tym zapominać, jeśli mówimy o mobilnych płatnościach i bankowości mobilnej w ogóle.

P.S. A tak swoją drogą. Widzieliście już nasz serwis mobilny? https://m.ipko.pl/pda Zapraszam.