2012.05.21 | Michał Macierzyński

Obniżka interchange oznacza duże zmiany na bankowym rynku

Banki w Polsce i na świecie

To już prawie pewne, przełom dotyczący wysokości interchange został osiągnięty. Kompromis w sprawie redukcji opłat pobieranych przez wydawców kart płatniczych wypracowany pod auspicjami Narodowego Banku Polskiego został poparty przez Visa Europe. Pozostaje już kwestia wejścia porozumienia w życie.

Kompromis zawarty pomiędzy bankami, organizacjami płatniczymi i handlowcami ma doprowadzić do obniżenia wraz  z początkiem przyszłego roku opłaty z dzisiejszego poziomu 1,6% do ok. 1,1%. Obniżki w kolejnych latach mają być uzależnione od rozwoju rynku obrotu bezgotówkowego, ale docelowo opłata powinna osiągnąć średni poziom unijny do końca 2016 r. Wówczas ma wynosić ok. 0,7% transakcji. Tyle porozumienie. Co dla banków i rynku oznacza tak gwałtowna redukcja opłat o blisko jedną trzecią?

Moim zdaniem należy się liczyć ze sporymi zmianami, a dla niektórych instytucji będzie to oznaczać prawdziwą rewolucję. Opłaty kartowe to przecież nie tylko ważne źródło przychodów, ale również podstawa wielu koncepcji biznesowych, które w obecnych warunkach będą musiały być zmienione. To zaś będzie oznaczało spore zmiany dla części klientów, niekoniecznie na lepsze – przynajmniej w krótkim terminie. Marketerzy i produktowcy będą musieli się sporo nagimnastykować, żeby stworzyć ofertę, która będzie się wyróżniała w tłumie. W warunkach kryzysu wcale nie będzie to takie łatwe.

Podstawowy argument przemawiający za niższymi opłatami interchange to poszerzenie sieci akceptacji. Niższe opłaty powinny zachęcić drobnych handlowców do częstszego instalowania w swoich sklepach POSów, a dzięki temu klienci będą częściej korzystać z kart. Powinny (w końcu) zniknąć również tabliczki informujące o tym, że płatności kartą przyjmowane są powyżej np. 10 czy 20 złotych. Z punktu widzenia rozwoju całego rynku to bardzo dobra informacja, aczkolwiek potrzeba trochę czasu, zanim te nowe urządzenia zostaną zainstalowane. Na to będzie potrzeba wielu miesięcy, a nie tygodni. Przez ten czas banki będą musiały zaś coś zrobić z utratą przychodów z prowizji. Zbiegnie się to akurat z chudszymi latami w bankowości detalicznej. Co się zatem może dziać w najbliższej przyszłości?

Żeby móc odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw zrozumieć naturę opłaty interchange. To w skrócie procentowa opłata pobierana od handlowców, którzy akceptują transakcje dokonywane kartami płatniczymi. Z tego też wynika, że im więcej takich transakcji i im częściej klienci płacą kartami, tym więcej banki na tym zyskują. Nie może zatem dziwić, że handlowcy – zwłaszcza ci najwięksi, chcieliby ograniczyć, a najlepiej wyeliminować taką opłatę, przy zachowaniu wszystkich zalet płacenia kartą (wyższy obrót; zakupy na kredyt, etc.). W tym kontekście warto podkreślić, że powołując się na przykłady innych rynków warto jednak pamiętać o specyfice każdego z nich – ubankowienia, stopnia jego rozwoju, urbanizacji, struktury handlu i innych uwarunkowań. Chociaż Ameryka kartami stoi, to do niedawna opłaty interchange były w wielu przypadkach na podobnym poziomie co w Polsce. Dopiero kryzys finansowy doprowadził do głębokich zmian na tym rynku, które za chwile prawdopodobnie będą miały miejsce również w naszym kraju.

Interchange już dawno przestał być zwykłym przychodem prowizyjnym. W gruncie rzeczy to często ważny filar detalicznego biznesu. Jego obniżka to zatem spore wyzwanie, które może odmienić bankowy krajobraz w naszym kraju.

Interchange to opłata która występuje przy transakcjach bezgotówkowych. W przypadku kart kredytowych dochodzą do tego przychody z tytułu udzielenia kredytu w karcie – o ile oczywiście klient nie spłaci całości zadłużenia w okresie grace period. Im aktywniej klient korzysta z karty, tym bank może liczyć na wyższe przychody. W przypadku debetówek to przychód w zasadzie bez ryzyka, do tego nie wymaga angażowania kapitału. Bank może też liczyć na marżę odsetkową z nisko lub nieoprocentowanych RORów, do których przypisana jest karta debetówa. Im wyższy koszt pieniądza na rynku, tym wyższe przychody z tego tytułu. To dla banków idealne połączenie produktów. Dokonanie transakcji kartą debetową jest możliwe, jeśli klient trzyma na rachunku gotówkę. Jeśli ją wydaje, bank zarabia na interchange, jeśli ją trzyma na rachunku – bank zarabia na marży odsetkowej – zwłaszcza obecnie, kiedy stopy procentowe i stopy WIBOR są na wysokim poziomie. Klient również zyskuje - ma bezpłatny i bezpieczny dostęp do swoich środków o każdej porze dnia i nocy, praktycznie pod każdą szerokością geograficzną.

Nie ma się co dziwić, że banki tak mocno walczą o RORy. Zwłaszcza, że taki klient może w międzyczasie skorzystać z innych produktów, zwłaszcza kredytowych czy inwestycyjnych. Praktyka pokazuje, że łatwiej i bezpieczniej udzielić kredytu własnemu klientowi. Stąd też konto osobiste jest fundamentem współpracy z bankiem i podstawowym produktem, który bank oferuje. Pewnym odstępstwem od tej reguły był okres boomu w latach 2006-2008, kiedy banki pozyskiwały aktywnie klientów oferując kredyty hipotecznego, gotówkowe, karty kredytowe czy produkty inwestycyjne. Wówczas ROR był oferowany przy okazji. Kryzys finansowy spowodował jednak, że banki wróciły do sprawdzonej praktyki i tamten trend okazał się tylko epizodem w bankowej historii.

Jeśli na rynku wszystkie banki mają podobną strategię – zaoferować klientowi rachunek oszczędnościowo rozliczeniowy, to można się domyślać, że wszyscy, jak jednej mąż, będą starać się uatrakcyjnić swoją ofertę kosztem konkurencji. Bezpłatny rachunek w ofercie to w zasadzie standard. Do tego dochodzą niskie  opłaty, a od jakiegoś czasu wręcz nowy trend, czyli dopłacanie klientowi za to, że założy rachunek w instytucji. Czy to się opłaca? Gdyby tak nie było, żaden bank oczywiście nigdy nie zdecydowałby się na taką strategię. Dla bankowych beniaminków lub instytucji przygotowującej się do sprzedaży, to sposób na szybkie poprawienie statystyk. Z punktu widzenia kontrolingowego, strategia opłaca się ona tylko wtedy, kiedy klient jest aktywny i dodatkowo uproduktywniony, a koszty działania banku są na niskim poziomie. Margines błędu jest bardzo mały i nawet drobne zewnętrzne wahnięcie może polepszyć lub pogorszyć wyniki finansowe na danym typie produktu. Można się spodziewać, że obniżka interchange z średnio 1,6 do 1,1 proc. będzie wymuszała ponownie przejrzenie wielu bankowych biznesów. Nawet jeśli nie w krótkim, to w przynajmniej średnim i dłuższym terminie…

A co się może zmienić konkretnie? Zamiast opisywać szczegółowo, wymiennie tylko podstawowe i najczęściej występujące oferty na rynku, które jeśli nie zależą, to przynajmniej mają duży są uzależnione od przychodów z interchange.

Warto pamiętać, że obniżka interchange oznacza utratę przychodu ze wszystkich kart, nie tylko z produktów oferujących specjalne warunki dla klientów.

- niskie opłaty lub ich brak w przypadku niektórych kont osobistych – należy się spodziewać, że w wielu przypadkach wzrosną opłaty dla nieużywanych kart. Mogą również wzrosnąć limity, które są wymagane do zwolnienia z opłat za posiadanie karty. Nie jest wykluczone, że wzrosną również same opłaty za prowadzenie konta – bezpośrednio lub pośrednio (przelewy, prowizje za odnowienie lub przyznanie kredytów, etc).;

- moneyback (cashback) dla niektórych RORów czy kart kredytowych – w tym przypadku zmniejszenie opłat interchange to prawie pewne wycofanie się banków z tego rodzaju ofert lub też zmniejszenie miesięcznej premii. Alternatywnie banki będą bardziej wymagające przy przyznawaniu takich premii i będą oczekiwać wyższych obrotów lub wpływów;

- karty pre-paid – obniżka interchange radykalnie zmniejszy opłacalność i tak będącego wciąż w powijakach rynku, który na Zachodzie w ostatnich latach rozwijał się bardzo dynamicznie;

- opłaty za wypłaty z obcych bankomatów – banki, zwłaszcza te, które nie dysponują własną siecią maszyn mogą wprowadzić podwyżki lub wprowadzić innego typu opłaty – wypłata pieniędzy przez klienta z obcego bankomatu to dla banku koszt. Do tej pory rekompensowany był m.in. przychodami z interchange, obecnie modele biznesowe należy przeliczyć jeszcze raz;

- karty co-brand – w najbliższym czasie dojdzie do przyspieszenia trwającego od jakiegoś czasu zamykania nierentownych programów kart co-brandowych, gdzie bank dzieli się częścią przychodów prowizyjnych z zewnętrznym partnerem. Zagrożone mogą być zwłaszcza karty lojalnościowe, które pozwalają zbierać dodatkowe punkty w takich programach;

- programy rabatowe – niższe ogólne przychody z prowizji z biznesu kartowego może wymusić ograniczenie kosztów różnegorodzaju rabatów. Dla banków są to dodatkowe koszty stałe, które mogą być ograniczane.

- karty ekskluzywne, wydawane przez różne organizacje płatnicze – w tym przypadku niższy interchange może oznaczać podwyższenie kosztów związanych z wydawaniem karty i większy wysiłek w sprzedaży przez kanały zewnętrzne, na przykład współpracujące z tymi organizacjami banku. Warto przypomnieć, że interchange przy takich kartach obecnie jest znacznie wyższy niż przy „standardowych” plastikach.

    To tylko część zmian, które mogą się wydarzyć w najbliższym czasie. Oczywiście nie wszystkie muszą mieć miejsce, różne też może być ich natężeniem w poszczególnych bankach. Największy wpływ obniżka będzie miała na banki internetowe, bez rozbudowanej oferty kredytowej. Internet to wciąż medium w którym się kupuje, a nie sprzedaje produkty kredytowe, stąd banki cały czas mają problem z osiągnięciem zadawalających wyników sprzedażowych w tym kanale. Przy wyższych wymaganiach kapitałowych związanych ze zmianami regulacyjnymi, przy jednoczesnym obniżeniu interchange, niektóre instytucje będą musiały dokonać dużego wysiłku, żeby utrzymać dotychczasowe wskaźniki finansowe. Na bardzo konkurencyjnym rynku może to oznaczać jedno – obniżenie atrakcyjności oferty produktowej lub pojawienie się nowych opłat, względnie podwyższenie już istniejących. Wszystko dlatego, że interchange i marża odsetkowa z RORów (współ)finansowała inne produkty, w tym umożliwiała zniesienie opłat np. za prowadzenie konta.

    Jak będzie wyglądał bankowy świat ofert w przyszłym roku? Rosnące ryzyko spowolnienie gospodarczego w kontekście problemów Grecji i w ślad za tym możliwe pogorszenie wyników finansów banków może spowodować, że zmiany mogą być większe, niż wynikałoby to z prostego rachunku finansowego. Osobiście się spodziewam, że będzie to kamień milowy w rozwoju polskiego rynku bankowego. Efekty będzie można jednak ocenić za kilka lat – zwłaszcza, że niższy interchange to również wielkie wyzwanie dla wielu innych biznesów, dla których ta opłata była punktem odniesienia. Jeszcze raz trzeba będzie przeliczyć modele biznesowe i spojrzeć na przewagi konkurencyjne różnego rodzaju płatności mobilnych, płatności internetowych, etc. To jednak akurat temat na zupełnie nowy wpis…

    P.S. Ostatnio niestety zaniedbałem swój blog, za co przepraszam. http://sko.pkobp.pl pochłonęło mnie bez reszty… J