2011.06.27 | Michał Macierzyński

Rachunek bankowy receptą na długowieczność? Przynajmniej w Grecji

Banki w Polsce i na świecie

Ewentualne bankructwo Grecji to w ostatnich tygodniach jedna z najważniejszych informacji, która regularnie pojawia się w mediach. I nie ma się co dziwić, bo wszyscy boją się powtórki Lehman Brothers z września 2008 roku. Groźba upadku Hellady niepokoi inwestorów na całym świecie. Efekty tych obaw widzimy wszyscy. Właściwie to odczuwamy – czy to w cenach na stacjach benzynowych (m.in. ceny surowców i silny dolar), czy w ratach kredytów (rekordowa wycena franka, równie wysoka euro), czy w końcu w naszych inwestycjach (giełda, TFI, a w końcu OFE). Niepewność co do przyszłości Grecji to wyższy koszt długu, wahania na rynku walutowym i gdybanie – co się może zdarzyć.

Najłatwiej jest oczywiście w takim przypadku niezależnym ekonomistom, którzy niczym Kasandra (tak, tak, pamiętajmy, że Grecja to kolebka naszej kultury i cywilizacji) wieszczą nam „piękną katastrofę”. Nic to nie kosztuje, a jeśli się trafi, można żyć w chwale i sławie – niczym lokalny Roubini. Zapewne jednak nikt nie chciałby zacząć wdrażać proponowanych przez siebie recept. Społeczne skutki przyjmowania zaaplikowanego lekarstwa widzimy aż za dobrze w Grecji. Mimo wszystko patrząc na to, co się tam dzieje, trudno w pewne rzeczy uwierzyć.

Jednym z ostatnich pomysłów na ściganie oszukujących tamtejszego fiskusa podatników, jest masowa kontrola… wszystkich (sic!) emerytów. Okazuje się bowiem, że do niedawna greckie władze były przekonane, że w liczącym 11 milionów ludzi krajużyjeponad 9 tys. emerytów dożywających wieku 100 lat lub starszych! Dla porównania w Japonii (jeszcze do niej wrócimy) 40 tys. przy blisko 130 milionach mieszkańców, w naszym kraju ok. 2,5 tys. przy 38 milionach Polaków.

Z przeprowadzonej w Grecji wyrywkowej kontroli wynika, że świadczenia emerytalne szły na konta aż 4,5 tys. zmarłych emerytów. Nagle okazało się, że to kolejna w tym kraju znana praktyka – obok masowym zapominaniu o zgłaszaniu do opodatkowania przydomowych basenów czy nawet całych domów - rodziny często nie zgłaszają śmierci dziadka lub babci, żeby wciąż pobierać ich emeryturę. Grecki rząd szacuje, że emerytalne martwe dusze kosztowały do tej pory państwo ok. 16 mln euro. Przy miliardach dolarów pomocy to kropla w morzu potrzeb, jednak dla desperacko poszukujących oszczędności Greków, każde zaoszczędzone euro jest na wagę złota.

Najciekawsze w tym wszystkim jest jednak sposób, w jaki rząd chce skontrolować emerytów. Mianowicie między 1 lipca a 30 września muszą oni obowiązkowo stawić się w swoim banku i potwierdzić, że żyją. Nie w urzędzie, a w banku. To dość nietypowy sposób na sprawdzenie obywateli.

Skąd taki, a nie inny wybór? Z jednej strony to zapewne wynik braku zaufania do urzędników, dzięki którym ten stan zapewne był przez tyle lat możliwy. Z drugiej sieć bankowa jest znacznie większa, niż państwowych urzędów. W ten sposób przerzuca się również koszty (finansowe i społeczne) na sektor prywatny.

Grecki sektor bankowy jest bardzo skoncentrowany. Przed kryzysem należał do jednych z zyskowniejszych w Europie. Co ciekawe działa tam jedynie około 60 banków. Dla porównania w Polsce działa 644 banków, aczkolwiek 575 z nich to banki spółdzielcze, a 21 to oddziały instytucji kredytowych, gdzie jednym z największych jest (jeszcze) grecki Polbank EFG.

Większość rynku w Grecji należy do rodzimej 20-ki banków, a właściwie 4 największych  - National, Eurobank, Alpha i Piraeus. Mniej niż 10 procent bankowego rynku należy do instytucji kontrolowanych przez tamtejszy rząd. Mimo, że w Grecji działa ponad 20 banków kontrolowanych przez zagraniczny kapitał, to ich udział w całym rynku jest właściwie symboliczny. I nie zmieniły tego obawy Greków o stabilnośćtamtejszego sektora bankowego. Swego czasu zagraniczny kapitał był synonimem bezpieczeństwa.

Wśród największych inwestorów zagranicznych w Grecji są banki francuskie, które kontrolują instytucje z pierwszej 10-tki - CreditAgricole – czyli właściciel rodzimego Lukas Banku posiada 91 proc. akcji Emporiki Bank, a Societe Generale - rodzimy Eurobank – nie mylić z Polbankiem EFG, który jest aktualnie sprzedawany Raiffeisenowi, ma pakiet ponad 88 procent Geniki Bank.

I to właśnie na greckie banki padł obowiązek kontroli wszystkich emerytów. W jaki sposób? Zapewne rachunki osób które nie przyjdą, zostaną zamknięte lub „zamrożone”. W ten sposób wszystkie przelewy wysłane na te kontapo 1 października 2011 powinny zostać odbite do nadawcy, a to oznacza, że grecki rząd z automatu zaoszczędzi na „martwych duszach”. Jeśli będzie chciał, to będzie też miał do sprawdzenia bazę odbitych przelewów.Czy właśnie tak będzie ten proces wyglądał technicznie? Tego nie wiem, ale to chyba najprostszy sposób – nawet w przypadku komplikacji w postaci rachunków wspólnych. Również ewentualne przekupstwa będą zapewne na mniejszą skalę, niż gdyby wykorzystać powołane do tego urzędy.

I właśnie tutaj pojawia się pewna refleksja. Okazuje się bowiem, że Grecy mogli wybrać taki sposób sprawdzenia swoich emerytów, bo blisko 85 proc. dorosłych mieszkańców tego kraju ma konto w banku (dla porównania wg tych samych danych w Polsce ok. 66 proc). Taki manewr w naszym kraju byłby zatem bardzo trudny, bomniej więcej połowa emerytów wciąż pozostaje poza systemem bankowym. Oczywiście w tym kontekście jest to średni argument za tym, żeby to konto w konto złożyć, ale nie ma się co oszukiwać. Jeśli obecny 60-70 latek od 1989 roku w banku rachunku nie założył, to raczej trudno się spodziewać, żeby zrobił to teraz. W końcu jeśli miał obiekcje, kiedy miał lat 40 czy 50, to obecnie nawet stała emerytura czy renta raczej nie spowoduje, że nagle znajdzie argumenty za tym, żeby to konto w końcu mieć. Kredyt zawsze można przecież dostać i bez rachunku bankowego.

Jak to się dzieje, że w Grecji można, a w Polsce ubankowienie najstarszych jest tak trudne? Okazuje się, że w wielu krajach na Zachodzie już dawno rozwiązano ten problem. Po prostu wszystkie renty, emerytury i zasiłki zaczęły być wypłacane jedynie na konto bankowe. Czy to zamach na wolność? Niekoniecznie. Przykładem może być Wielka Brytania. Tam w 2003 roku postanowiono, że 3,5 miliona osób z ostatnich pobierających zasiłki na poczcie albo założy konto, albo otworzy specjalny, bezpłatny rachunek pocztowy. Cała operacja trwała 2 lata. W ten sam sposób postąpiono w wielu innych krajach. Co ciekawe – nie ma tam takiej usługi, jak masowe przynoszenie emerytury w gotówce do domu. Trzeba ją odbierać np. na poczcie lub realizować przesłany czek lub po prostu osobno za to zapłacić. To swego rodzaju fenomen naszego kraju i moim zdaniem jeden z powodów stosunkowo niskiego ubankowienia Polaków.

Czy teraz inaczej spojrzymy na dietę śródziemnomorską, która miała zapewniać długowieczność? Cała afera z emeryturami zaczęła się właśnie od sprawdzenia prawie rok temu kilku tysięcy rachunków bankowych stulatków. Skala oszustw doprowadziła do masowego „bankowego spisu powszechnego emerytów”. Ciekawe, co z tego sprawdzania wyjdzie. Warto jednak tutaj przypomnieć, że Grecy nie wpadli sami na tak niestandardowy pomysł. Zaczęli bowiemsprawdzać swoich emerytów po odkryciu, które kilka miesięcy wcześniej zaszokowało całą Japonię. To właśnie tam po raz pierwszy okazało się, że wiele rodzin nie zgłaszało śmierci swoich bliskich po to, żeby pobierać ich emerytury. Nie słyszałem, żeby Japończycy chcieli sprawdzić wszystkich ze swoich 25 mln emerytów, no ale Grecja jest w zupełnie innej sytuacji… I akurat nie mają problemu banków wirtualnych, bo w przypadku takich instytucji byłby problem z osobistym stawiennictwem w bankowym oddziale. ;)