Źródło pieniądza – klucz do sukcesu wirtualnych portfeli
Innowacje w bankowościZ Google odszedł Osama Bedier, twórca mobilnego portfela tej firmy. Chociaż po dwóch latach coraz częściej mówiono, że ten internetowy gigant poniósł porażkę promując swoje rozwiązanie, to ostatnia odsłona Google Wallet, z możliwością dołączania pieniędzy do e-maila czy integracją całego portfela z przeglądarką Chrome czy systemem Android udowadnia, że to może być bardzo mocny gracz. Taki, który w przyszłości może ustanowić globalny standard. Jak zatem widać, Google nie poświęcił i nie pogrzebał tej usługi. Postanowił zrobić nowe otwarcie. To może tylko zachęcić konkurencję do wzmożenia prac nad swoimi rozwiązaniami. Swoje portfele ma przecież i Apple i Microsoft. Być może firmy te (jeszcze) nie mają ambicji tworzenia uniwersalnego portfela płatniczego. Zapewne jednak to tylko kwestia czasu…
Jedyną firmą, która dotychczas osiągnęła niewątpliwy sukces na polu mobilnego portfela to PayPal. Miarą sukcesu może być wdrożenie specjalnej opłaty „portfelowej”, którą zapowiedział z myślą o tej firmie MasterCard. Visa poparła to rozwiązanie, stąd też można się spodziewać, że w przyszłości będzie to swego rodzaju standard dla pozafinansowych graczy. To ciekawy sposób na obronę swojego podstawowego biznesu i PayPalowi nie będzie łatwo obejść ten dodatkowy „interchange”. Jego wysokość spowoduje, że rozwiązanie takich mobilnych portfeli będzie mniej korzystne finansowo od zwykłych kart czy portfeli, które chce z kolei wprowadzić Visa i MasterCard. Do standardowej opłaty zostanie bowiem doliczona kolejna, którą ktoś musi pokryć – czy to sklep czy to właściciel portfela (bo raczej nie klient). W świecie wirtualnym, gdzie sprzedaje się niematerialne dobra, a marże sięgają kilkudziesięciu procent, nawet dodatkowe kilka procent nie robi różnicy. W niektórych naziemnych biznesach również nie wyeliminuje to konkurencji pozafinansowych graczy. Jednak wszędzie indziej, gdzie cena ma znaczenie, organizacje płatnicze pokazały, że mają jeszcze sposób na utrzymanie swojej dotychczasowej roli. Czy jednak na zawsze?
O co toczy się ta całą gra? O dostęp do źródła pieniądza. Nawet najbardziej funkcjonalny portfel jest bezużyteczny, jeśli jest on pusty i nie można nim zapłacić. Wszelkie rozwiązania pre-paid mają tę wadę, że zasilenie rachunku trwa i wymaga dodatkowych czynności. Pieniędzy najbardziej brakuje wówczas, kiedy akurat mamy zapłacić. Stąd też największe wyzwanie dla niebankowej konkurencji – skąd wziąć stałe źródło pieniądza? I dotyczy to każdego – czy to PayPal czy Google. Rozwiązaniem może być chociaż częściowy dostęp do taniego źródła pieniądza – nawet jeśli będzie obejmować część klientów.
W obecnej rzeczywistości w Polsce istnieją dwa w miarę łatwo dostępne źródła pieniądza – karta i konto bankowe. Oczywiście karta jest pośrednikiem do samego konta lub udzielonego klientowi kredytu. To pierwsze źródło jest jednak uniwersalne, niezależnie od banku, do jego użycia wymaga jedynie zgody klienta, a nie wydawcy karty (no chyba, że jest zablokowana na zdalne transakcje). Niestety uniwersalność kosztuje – to interchange i możliwość zablokowania całego modelu biznesowego ze strony organizacji kartowych. Konto – czyli bezpośrednie dotarcie do zgromadzonych pieniędzy to już wyższa szkoła jazdy – wymaga bezpośrednich rozmów z bankiem, a także integracji z jego systemami. Jak się można domyślać – dogadanie się z każdym bankiem z osobna jest trudne, czasochłonne i kosztowne. Stąd też wszystko oparte jest na kartach, a co za tym idzie na interchange. Przy niskich marżach osiąganych na usługach płatniczych, każde dodatkowe opłaty ograniczają zasięg rozwiązania. Klient nie jest przyzwyczajony, że miałby płacić dodatkowo jakieś koszty.
To właśnie też z tego powodu istniejące wirtualne portfele pozafinansowych graczy wiążą się z opłatami – przynajmniej z pokryciem kosztów sięgnięcia po źródło pieniądza za pośrednictwem karty płatniczej.
Przed nimi widać jednak zupełnie nową rzeczywistość. Coraz niższy interchange sprawia, że w wielu przypadkach opłaca się go ponieść, a nie przerzucać opłaty na klienta. I pewnie wszystko będzie się w tę stronę rozwijało. Oczywiście, o ile klienci będą równolegle korzystać z wosokomarżowych usług. Wówczas jest nawet szansa pokrywania opłat w jednym miejscu, żeby zarobić w drugim. Od banków zależy jak się będą zachowywać. Jeśli ktoś zechce użyć karty płatniczej jako dostępu do konta klienta – bank raczej nie ma możliwości zablokowania takiej transakcji. Wszystko w rękach organizacji płatniczych, które odgórnie mogą wprowadzić na przykład nowy typ opłat za pewien rodzaj transakcji.
Tak czy inaczej gra toczy się o samego klienta. Źródło pieniądza to jedno, a aplikacja płatnicza to drugie. Klienta nie obchodzi co znajduje się pod spodem. Może jednak zwracać uwagę jaką (czyją) płaci aplikacją. Ważne jest też jakie tam pojawiają się reklamy, kto z nim na co dzień się kontaktuje, gdzie się loguje, etc. I to właśnie jest największa broń dostawcy źródła pieniądza. Broń, która może być obosieczna, jeśli jakiś bank bezpłatnie oddaje źródło pieniądza, to sam osłabia swoją pozycję. Z drugiej strony to możliwość dotarcia do zupełnie nowych klientów, możliwość wygenerowania nowych przychodów – to bardzo nęcąca strategia szybkiej akwizycji...
Najbliższe miesiące i lata przyniosą wiele ciekawych rozwiązań z zakres płatności mobilnych. Banki mogą przyjmować różne strategie. Ich największym atutem jest źródło pieniądza, zaufanie i dotychczasowe relacje z klientem. Pytanie, jak ten atut wykorzystają. Źródło pieniądza to przecież płynność. A to ona stanowi fundament bankowości, w której przecież chodzi o kupowanie i sprzedawanie pieniądza oraz zarządzanie ryzykiem. W przypadku wirtualnych portfeli dostęp, a bardziej cena dostępu do tej płynności, to być albo nie być dla ich modelu biznesu. Jestem bardzo ciekawy, w którym kierunku pójdzie rynek. Myślę, że warto bacznie obserwować ten segment, bo może się okazać, że właśnie od niego będzie zależeć kształt całej bankowości za kilka, kilkanaście lat…